No komedia/film akcji to to nie jest. :P

może akurat nie lubisz tego typu filmów ;].

Ależ mi się podobał. Rozwiewam wątpliwości. ;]

mi się podobał. ; )
Ale nie za bardzo zrozumiałem zakończenie. Mogło byc lepsze. ;)

właśnie, ja też :P. myślałam, że będą razem.

ha, ja też nie zrozumiałam xD.
ale najlepsza była ta babcia z patelnią :D

Doszli po prostu do wniosku, że taki związek nie będzie na dłuższą metę korzystny i udany.

zakonczenie mnie rozwaliło. dosłownie. w takich przypadkach nienawidze braku happy endu, aż się zdenerwowałam xD a recenzja, bez obrazy jakaś dziwna, tzn rozumiem że każdy ma swoje zdanie, ale sprawia wrażenie niedopracowanej, takiej na odwal :>

bo to nie miała być recenzja tylko luźna refleksja na temat filmu. pisana na gorąco, w czasie oglądania

Ale właśnie takie zakończenie tego filmu powinno być - nie wiem jak wy ale dla mnie dało się wyraźnie wyczuć że ta dwójka do siebie nie pasuje - może za jakis czas kiedy oboje (a szególnie on)zmienią sie, dojrzeją. Rozumiem tych którzy są zawiedzeni - ja tez bym była gbydym nastawiła sie na na coś więcej niż na kolejny podpadający pod banał film na sobotni wieczór we dwoje. Ale że sie nie nastawiałam, to film mile mnie zaskoczył z dwóch powodów. A oto one: reżyser nie zdecydowal się na kolejny wymuszony happy end, co wg mnie było korzystne i (to drugi powód) Meryl Streep była naprawde dobra - czego można było się spodziewać po aktorce jej formatu.

Kompletna nudaaaa.
Pomijając, że na końcu nie byli razem, to wkurzało mnie, że ciągle się rozchodzą albo schodzą.
4/10

Ni to śmieszne, ni wciągające. Kolejna kiczowata pseudokomedia romantyczna. Nic ciekawego. Osobiście nie polecam, ale jak kto tam chce. 5/10

Ludzie wydaje mi sie że macie dość nieskomplikowane podejście do kina - jak jest dwoje aktorów: ona i on, to powinni być razem bo tak miło jest obejrzeć kolejny banalny film o tak zwanej miłości a poza tym chyba troche idziecie na skróty i przyzwyczajeni do radosnych prostych i głupich w wielu przypadkach komedii romantycznych krytykujecie wszystko co odbiega od tego beznadziejnego schematu. Postarajcie się o tym zapomnieć i potraktować film jako jakąś opowieść, historie a nie jako pocieszenie po nieudanym dniu i oderwany od wszelkiej rzeczywistości obrazek. Film jest inny i to dobrze, i kończy się tak jak to by się skończyło "w życiu". Mam wrażenie że próbujecie za wszelką cenę połączyć filmowe pary żeby był happy end - który w wielu komediach jest tak nieudany że aż przykro.

Dokładnie tak, jak piszesz. Popieram. Gdyby na końcu filmu on i ona zostali razem to:
- zakończenie byłoby banalne;
- oceniłabym film jako 'słaby';
- zakończenie nie było by dla mnie happy endem, gdyż on i ona zostając razem nie byliby ze sobą szczęśliwi, wiecznie by się męczyli, on niedojrzały dzieciak, ona pragnąca dziecka, w końcu i tak by się rozstali, bo takie jest życie. A im szybciej tym lepiej. Teraz mają szansę poznać kogoś, do kogo pasują, znowu się zakochać i wieść sobie szczęśliwe życie. Mogą także spotkać się po paru latach i znów spróbować stworzyć związek, ale bardziej dojrzały. Zakończenie jest przecież otwarte, nikt nie powiedział, ze już nigdy do siebie nie wrócili. Ja wolę oglądać filmy, z których mogę się czegoś nauczyć, wyciągnąć jakieś wnioski, a nie wyssane z palca bajki o miłości.