Koncowka naprawde mnie zawiodla. Jaki jest moral? Prosze podzielcie sie swoimi przemysleniami bo ja dopatrzylam sie tylko „shit happens”. Gdyby serial zakonczyl sie na tym zlym snie to wtedy rzeczywiscie moral bylby taki ze za grzechy trzeba zaplacic. Nie dopatrzylam sie zadnego znaczenia w tym milczeniu Bojacka i Diane, prosze oświeccie mnie.
Wg mnie oznaczało to: powiedzieliśmy to co trzeba, teraz każdy zajmie się swoim życiem. BoJack lubił obwiniać wszystkich o swoje błędy, Diane nie chciała już być obarczana przez niego problemami, ponieważ miała sporo swoich. Teraz ma już męża, jest szczęśliwa i wyszła na prostą. Co prawda pozostaną przyjaciółmi, ale to będą przyjaciele, którzy spotykają się raz na jakiś czas i już nie rozmawiają ze sobą tak często jak kiedyś. Taki są moje przemyślenia.
Hejka. Juz pisałem to dla mnie dwa ostatnie odcinki byly zrobione by namieszac a serial skonczyl sie w momencie powrotu do alko. Nie bylo ratunku, wiezienia ani spotkania przyjaciół. To byla jego wyobraźnia podczas ostatnich chwil przed śmiercią. Umysl ciagle myslal ze zyje i sen trwal dalej. Tyle. Tak bym chcial bo mimo ze szkoda ze koniec i chcialo by sie kontunuowac to niestety Bojack przegral sam ze soba. Z nikim innym.
Generalnie w ostatnim odcinku konsekwencje decyzji BoJacka w końcu naprawdę go dogoniły, i to nie tylko w postaci wyroku, ale też ostatecznej utraty przyjaciół. I taki też wydźwięk ma to milczenie między nim a Diane, to jakby zaduma nad straconą przyjaźnią, może (co już mniej istotne) straconą nadzieją na związek (jeszcze chwilę przedtem BoJack dopytuje Diane o rozstanie), ale co dla mnie najważniejsze, w tej scenie wybrzmiewa też to, w jak różnych punktach życia oboje się znaleźli - i to pokazuje, że ludzie "złamani", skrzywdzeni sami mogą wybrać, co się z nimi stanie i dokąd dotrą. BoJack i Diane są zupełnie gdzie indziej, bo ostatecznie podjęli różne decyzje.