Każdy taki film o chodzeniu po mieście i rozmowie damsko-męskiej będzie dla mnie kopią znakomitej trylogii Richarda Linklatera z Ethanem Hawkiem i Julie Delpy. Nie ma znakomitszych filmów romantycznych tego typu niż te 3 widowiska.
Wiem o czym mówisz, ale ten film ukazuje większej mierze rzeczywistość, niż ten przez Ciebie przytoczony. Tam dialogi są przepiękne, ale nie wierzę, że normalnie osoby, które są dla siebie obce, uskuteczniają rozmowy na takim poziomie cały czas, przez te niecałe 24 godziny. Nie ma tam tematu na luzie, wszystko się tyczy egzystencjalizmu, problemów współczesnego konsumpcjonizmu I innych pokrewnych tematów, ale jest to obrane w dość wyszukane słownictwo. Wątpię, by ludzie na codzień używali takiego języka i rozmawiali na takie tematy (tym bardziej obcy), dlatego mimo, iż schematycznie jest to kopia, "W Hongkongu jest już jutro" jest mi bardziej bliższe i, rozumiałe. Brzmi jak pseudointelektualny wywód, ale chciałam brzmieć mądrze
Pełna zgoda. Ja też nie wyobrażam sobie by jako facet zamulać znajomą-nieznajomą egzystencjalną papką. Wolę trochę pożartować i mówić o wszystkim i o niczym. W końcu największa przyjemność to być razem i patrzeć sobie w oczy.
Też tak kiedyś myślałem. Myliłem się. W odpowiednim czasie pojawiają się odpowiedni ludzie.
Kopia, nie kopia, jakie to ma znaczenie... Co do oceny filmu, ja uwielbiam wszelkie takie pozycje więc jestem skrzywiony. Ale dla fanów Before we go, Before Midnight, Conversations with other Women itd pozycja obowiązkowa. Na dodatkowy plus bardzo nie-pompatyczne i takie realne dialogi i sytuacje. Czekam na kolejną część (mając nadzieję po zakończeniu)...
Też mi to przyszło do głowy. Nawet tytuł jest podobny. I myślę że inspiracja jest oczywista. Tyle że jak dla mnie ta para do siebie nie pasowała. O dziwo w rzeczywistości są małżeństwem.