Z początku irytuje. Toby Jones zagrał najczystszą, 100% ciotę. Denerwuje patrzenie na niego oraz nieodparte wrażenie nienaturalności i przerysowania wykreowanej przezeń postaci. Ale szybko to wszystko znika. Do uszu zaczynają docierać fenomenalne, niezwykle zabawne teksty. Rozpoczyna się przednia komedia. Ale po jakimś czasie komedia ustępuje miejsca dramatowi. Poznajemy poruszającą historię Perrego, Trumana, a w końcu ich obu... Po czym następuje koniec.
Gra aktorska w filmie zachwyca, ale przy tak doborowej obsadzie nie powinno to dziwić. Muzyka jest tylko tłem. Przynajmniej nie przeszkadza. Scenariusz napisało życie, więc gratulacje i brawa dla życia ;)
"Infamous" jest filmem dość kontrowersyjnym. Co prawda temat homoseksualizmu już zbytnio szokujący nie jest, jednak romans uosobienia męskości (007) i dość paskudnego z wyglądu, choć sympatycznego, dowcipnego i błyskotliwego z natury kosmity owszem jest. I nic nie poradzę na to, że w scenie pocałunku zamiast poruszenia, przeszył mnie dreszcz obrzydzenia. Mocne, gorzkie, chamskie, nietaktowne, ale prawdziwe. Także kontrowersje są, ale czy to źle? Raczej nie :) Film wywarł na mnie ogromne wrażenie i chwała mu za to. 8/10
Jones nie gra "najczystszej cioty" (cokolwiek ma to oznaczać), tylko w sposób idealny, porażający imituje Trumana Capote. Polecam filmy dokumentalne z wywiadami z tym genialnym pisarzem. Pzdr.
Na mnie film też wywarł ogromne wrażenie. Przede wszystkim doskonałe zdjęcia, scenografia tworząca genialny klimat, świetnie napisany scenariusz - jednocześnie komedia i dramat. No i bezbłędna gra aktorska. Ten film mnie pozytywnie zaskoczył, bo wcześniej nic o nim nie słyszałam. A z moich ok. 150 znajomych na FW oceniła go tylko jedna osoba...
A stroje Sandry Bullock po prostu rozbrajające... te skarpetki, sposób chodzenia... doskonale zagrane.