Świetny film pokazujący dramaty głównych bohaterów, które niewątpliwie sią nakłądają. Film mocny aktorsko. Świetny scenariusz i jego realizacja. Przez cały film siedziałam ze ściśniętym żołądkiem, bo naprawdę trudno nie przejmować się losami bohaterów....
FIlm przedstawia losy trzech bohaterów: Eik - młodej kobiety samotnie wychowującej 6 letnią córkę, która ledwie wiąże koniec z końcem, Moriego - całkiem niezłego pisarza, jednak z powodu życiowych doświadczeń zmagającego się z chorobą alkoholową i wrezcie Solviego - młodego wilka będącego u progu kariery zawodowej. Film powoli odkrywa przed nami powody ich obecnej sytuacji życiowej, sprawiając, że niejednokrotnie potrafi zawstydzić widza jeśłi wyciągnął pochopne wnioski. Losy bohaterów w filmie się przeplatają, czasami z dramatycznym skutkiem.
ja wiem skad Ci sie wzieło te 6 lat ,ale nie bedziemy tu zdradzac części fabuły ;)
Aktorsko mocny, zgadzam się, szczególnie Bachmann jest tu wręcz wybitny. Ale reszta... Dość standardowa - porządna i nic więcej. (no, jeszcze zdjęcia zasługują na dużą pochwałę) Brakowało mi jakiegoś "ciężaru" w tych wątkach, a także jakiegoś porządnego zaskoczenia. Do tego ciężko mi uwierzyć np. w to, że młoda kobieta, pracująca w przedszkolu w Reykjaviku, mająca na utrzymaniu jedną córkę i nieźle sytuowanych rodziców musi dorabiać sobie we... wiadomy sposób. Ciężko mi też uwierzyć, że żaden lepszy film w 2014 na Islandii nie powstał...
Wydaje mi się, że reżyserowi niekoniecznie chodziło o pokazanie islandzkiej rzeczywistości... Moim zdaniem film bardziej obrazuje konsekwencje przeszłości u bohaterów, każdy z nich miał do czynienia z jakąś traumą, i u każdego pomimo zwykłego wydawałoby się życie jest dramatyczne drugie dno. Co do głównej bohaterki, która sobie dorabiała jako prostytutka, to właśnie ze wszystkich sił próbowała się odciąć od rodziny ze względu na swój dramat.
Zgadzam się, jednakże skoro film dzieje się na Islandii, to do przewidzenia było, że kontekst społeczno-ekonomiczny będzie w wątku Eik zgrzytał. To po prostu nieprawdopodobne, że jest zmuszona do tego, że nie miała wyjścia, jak np. znalezienie "normalniejszej" pracy dorywczej. Może gdyby bardziej tło tej jej sytuacji zarysować... A co do odcięcia się od rodziny - utrzymywała z nimi kontakty i nie miała oporów przed zostawianiem u nich córki, pod warunkiem tylko, że dziadka-pedofila tam nie było, zatem z tym odcięciem sie od nich to bym się nie rozpędzał.
Co do konstrukcji dramatycznej: tez się zgadzam, o to chodziło w tym filmie. Tyle że ani tu niczego odkrywczego nie ma (co nie jest poważną wadą), ani też szczególnie porywającego (to już jest) jak dla mnie. Ot, zwyczajne dość historie i zwyczajnie dość opowiedziane. Naprawdę ożywa ten film tylko momentami i największa w tym zasługa wspaniałego Bachmanna.
Spoilery.
Wątek z dodatkowym zarobkowaniem przez Eik, jest, moim zdaniem, bardzo polski. Dziewczyna ma kłopoty finansowe, to wiadomo.
Mnie podobała się bardzo scena między Sölvia a Agnes po powrocie z delegacji. Inteligentna dziewczyna.
"Ciężko mi też uwierzyć, że żaden lepszy film w 2014 na Islandii nie powstał..."
Chciałbym tylko przypomnieć, że mówimy tu o kraju z nieco ponad 300 tys. mieszkańców. Cała islandzka kinematografia liczy jak dotąd zaledwie ok. 200 pełnometrażowych filmów kinowych - biorąc pod uwagę populację i tak jest to wysoka liczba, ale nie zmienia to faktu, że co roku na Islandii produkuje się co najwyżej kilka filmów.
Wiem o tym, ale Islandia jest swoistym artystycznym ewenementem właśnie. Mimo, że ludzi żyje tam mniej niż w jednym naszym Lublinie, to kulturę i sztukę mają na dość wysokim poziomie, zadziwiająco wręcz wysokim. Mają taką światowej sławy Bjork, mają noblistę literackiego na koncie, a jeśli chodzi o świat filmu, to kilku reżyserów ma na koncie udane romanse z Hollywood (Kari, Kormakur), a jednym z najbardziej obecnie rozchwytywanych tam kompozytorów jest Johansson... Islandia jest też najmniejszym krajem z nominacją do obcojęzycznego Oscara na koncie.
Jeśli zaś o same islandzkie filmy roku chodzi, o Eddy - "islandzkie Oscary", to widziałem jak dotąd ośmiu zdobywców Eddy za film roku i "Życie na kredycie" jest zdecydowanie najsłabsze po prostu... Dlatego ciężko mi wierzyć, że nic lepszego wtedy nie było.
Dodam może jeszcze, że zeszły rok był chyba najlepszy w historii kinematografii Islandii: trzy filmy - "Barany", "Wróble" i "Fusi" - zdobyły furę nagród na świecie. I być może to jeszcze nie koniec...
Zmyliła mnie Twoja wysoka ocena dla tego filmu. Uważam, że jeśli jakiś kraj produkuje rocznie tylko kilka filmów, nota "7" dla któregokolwiek z nich byłaby satysfakcjonująca :)
Bo zły ten film jednak nie jest, przede wszystkim zagrany jest świetnie, a jeśli chodzi o Bachmanna - wręcz wybitnie. Zdjęcia też bardzo dobre. Ale ja generalnie wysokie oceny daję, nic na to nie poradzę :)
Z przysłowiowym bólem serca nie zgadzam się z Twoją oceną. Ciekawsze i bardziej dramatyczne są choćby sytuacje przedstawiane w "Sprawie dla reportera". Film jest scenariuszowo wydumany (zapoznany twórca-alkoholik, młody zdolny biznesman i młoda mama prostytutka), dialogowo banalny (takie gadanie a la telenowela), aktorsko przeciętny (główna rola: nie wystarczy być brodatym, pić i gadać wierszem, by być poète maudit), muzycznie i klimatycznie też niespecjalnie. Więc dlaczego Ci się podobał? Interesuje mnie to o tyle, że - jak się wydaje - bardzo cenisz Kieślowskiego...
Przyznaję, że punktację przyznaję nie tylko za mój subiektywny odbiór filmu jako realizację projektu całej ekipy, ale samej koncepcji. W tym spodobał mi się aspekt psychologiczny. Ciekawym była dla mnie próba pokazania determinacji, traum i jaki mają wpływ na podejmowane przez nas decyzje.